Depresja przyszłego męża
Nie radzę już sobie. Mam dość !
Za 2 miesiące wychodzę za mąż. Z Adrianem znamy się od wielu lat.Mamy niespełna dwuletniego synka i 12 letnią córkę z mojego poprzedniego związku.Mieszkamy razem.Kiedy go poznałam..pokochałam go za radość jaką mi dawał.Wiecznie uśmiechnięty,motywował mnie do działania.Mogłam pracować po 12 godzin dziennie ,potem jechałam rowerem do niego na drugi koniec miasta by przed snem zrobić mu kolację i powiedzieć mu jak bardzo go kocham.
Ciągle gdzieś razem wychodziliśmy - a to do parku a to na basen,a to na kawę i ciasto do restauracji....a teraz...
Nawet jak poroniłam w 11 tygodniu to jakoś oboje sobie z tym poradziliśmy...a teraz...ciągle jest źle.Nie ma pracy i wzdycha.Na początku było mi go szkoda.Przytulałam,wspierałam...teraz tylko czasami odnajduę siłę na rozmowe z nim,że życie jest piękne.Kiedy był dzieckiem przeżył bardzo ciężki wypadek.Miał śmierć kliniczną i nadawał się jedynie na dawcę organów...ale był tak silny,że się obudził ,był najpierw cały wykręcony na wózku a teraz chodzi,mówi,myśli-żyje ! Kiedy mówi,że jego życie nie ma sensu mam ochotę walnąć go w łep-tylu ludzi ratowało mu życie.....lekarze,pilęgniarki...nawet salowe co po nim sprzątały...zła jestem bo nie znoszę jak ktoś nie docenia życia.Ja codziennie dziękuje ,że mam nogi,ręce,sprawny umysł i ciało...że mam zdrowe dzieci i siłe by nimi się zajmować.Nie mamy długów,nie jest tak źle by się załamywać...A jednak on bez przerwy leży ze skwaszoną miną,jakby się obraził na cały świat.Ma mi za złe,że mam tego dość ..że mu nie pomagam.A jak ja mam mu do cholery pomóc no jak? rano pędzę do sklepu,robię zakupy a potem śniadanie-on jak wstanie to tylko z odruchami wymiotnymi i mówi,że on śniadania nie je................A nawet jak zje jedną kromkę to i tak zaraz ją zwraca(czasami myślę,że może on prowokuje te wymioty)....Wolę siedzieć w osobnym pokoju bo przecież jak usiądę obok niego to ciągle widzę tą skrzywioną twarz i słyszę jak to mu ciężko,jak to jego życie nie ma sensu.Mam dość ,że od miesiąca skupia się tylko na tym co on czuje a ja co?? nie mam problemów??? Nie mam ani czasu ani siły żeby się położyć i wzdychać jak to w życiu jest źle i ciężko.Nie dostrzega jak nasz synek świata po za nim nie widzi-nie mówi ani mama ani tata- tylko Adi. (tak jak ja zwracam się do Adriana).Drażni mnie,że wszystko kręci się wokoł niego...Niby to przez zbliżający się ślub,że dotarło do niego,że nie mamy swojego mieszkania (bo wynajmujemy) że nie mamy samochodu..za to dwójkę dzieci a on zaraz będzie moim mężem i do tego brak pracy..Mi już nawet przeszło przez myśl,że on może się rozmyślił i nie chce się żenić..ale skądże znowu! Zapewnia,że niczego bardziej ne chce.Czasem przeprasza za swój nastrój ale mówi to takim tonem jak by zaraz miał umierać i za chwilę znowu wzdycha,narzeka..na nic nie ma siły ani ochoty....Męczący jest ten stan.Ma swojego psychologa(to po wczorajszej wizycie dowiedziałam się,że psycholog mu mówi to samo co ja)....ma też psychiatrę..bierze leki (także na poprawę nastroju ale i to nic nie daje). A ja to sobie myślę,że jak by pomachał łopatą i się porządnie zmęczył to nie miałby siły na narzekanie...ale pewnie się mylę......
Nawet jak znaleźliśmy mu garnitur do ślubu i patrzył w lustro to minę miał jak by się na pogrzeb szykował...było mi naprawdę przykro bo ja się cieszyłam jak głupia a on znowu stał z taką miną jak by zaraz miał nastąpić koniec świata.Dwa dni później miał urodziny.Przygotowałam mu przyjęcie niespodziankę.Zaprosiłam jego ulubionego brata ciotecznego z narzeczoną,zrobiłam odswietny obiad,były lody i masa prezentów....ale i wtedy siedział przy stole z taką miną,że nawet jego brat pytał co się dzieje,czemu się nie cieszy.Po raz kolejny było mi przykro i ..trochę wstyd przed goścmi ,że mimo niespodzianki on wcale się nie cieszył.......Kocham go i czekam kiedy odzyskam swoją wielką miłość i prawdziwe szczęście.Ślub czy brak jego pracy mnie też stresują ale nie użalam się tylko wysyłam mu oferty pracy,szukam.Teraz po 25 idzie na rozmowę o pracę..gdzie chcą go przyjąć a mimo to nadal siedzi skwaszony w pokoju obok ....jeszcze trochę i ja się nabawię depresji i to przez niego..jest jak wampir,który wyssysa całą dobrą energię z człowieka...........nie wiem..nic już nie wiem
Dodaj komentarz