dzień mojego ślubu
3 Sierpnia wyszłam za mąż !!!
Dzień wcześniej spędziłam czas w domu swoich dziadków.
Dziadek już nie żyje ale babcia tak...w tym domu mieszkałam 23 lata...to mój dom rodzinny ale po śmierci dziadka..czuję się tylko ogromną pustkę...
Obudziłam się jakoś przed 5 rano.Na stole w pokoju,w którym spałam z synkiem , stał kryształowy wazon z herbacianymi różami.
Tuż obok wazonu pudełeczko z...obrączkami.
Pogoda była dokładnie taka o jakiej marzyłam....24 stopnie-nie więcej.Było ciepło,nie upalnie,nie padał deszcz.
Weszłam na fb....to pierwszy dzień,w którym ośmieliłam się wspomnieć o swoim ślubie na fb..wrzuciłam zdjęcie z podpisem_jest jeden dzień w życiu kobiety kiedy wie w co się ubierze i na zdjęciu kobietka w sukni ślubnej.
Przeciągnęłam się i poszłam do łazienki...zaraz usłyszałam głos nadętej babci
"co się tak szlajasz ? Zaraz wszystkich pobudzisz"
Strasznie"miłe" powitanie....
Bo naiwna ja miałam inne wyobrażenie podejścia swojej rodziny do mojego ślubu.Myślałam,że rano babcia podejdzie do mnie przywita buziakiem i powie coś w stylu,że fajnie,że się doczekała tego dnia albo ,że zapyta mnie czy się cieszę,że będzie dobrze....
Myślałam,że tego dnia wszyscy bedą chętni mi pomóc...tymczasem zostałam z niespełna dwuletnim synkiem sama.Ani moja siostra nie zamierzała mi pomagać ani mama ani świadkowa...nikt !!!
Zerknęłam na łóżko.Mały jeszcze spał,zatem uznałam,że to idealny moment na kąpiel.Gdy wyszłam z łazienki...w kuchni siedział już mój ojciec(z którym od lat miałam bardzo złe realcje) jednak jego choroby zmieniły go i okazał się jedną osobą skorą do pomocy. Nad ranem przyleciał do Polski.Ucieszył się na mój widok,w końcu zrobiło mi się miło gdy usłyszałam od niego"to dziś twój wielki dzień,jak tam? nerwy są" Wojtuś się już obudził,przywiozłem mu duży samochód" Potem czas już leciał jak szalony.
Śniadanie zjadłam na stojąco w biegu-kanapka z serem i jajecznica z wóch jajek do tego kawa,którą bardzo rzadko pije i zaraz telefon od kosmetyczki,że będzie szybciej.
Myślałam sobie spokojnie,ślub jest dopiero o 17 a tu już kosmetyczka,partnerka ojca poleciała do fryzjera...czy to aby nie za szybko.Nie zdążyłam dopić kawy jak już siedziałam na krześle i młoda dziewczyna malowała moją pulchną twarz.Między naszymi nogami plątał się Wojtuś.Babcia obiecała,że się nim zajmie jak będę malowana i czesana ale niestety...gorzej się poczuła i nic nikomu nie mówiąc zostawiła go i poszła na górę spać.Ojciec był ze swoją kobietą u fryzjera a ja...dostawałam szału jak mały miotał mię między rozgrzaną lokówka a naszymi nogami-o nogach już było...no tak...Opiekunka do Wojtusia napisała,że będzie dopiero mogła się nim zająć pod Kościołem....dobre sobie.....
Kiedy kosmetyczka skończyła mnie czesać i malować i mogłam spokojnie zerknąć w lusterko....pierwszy raz w życiu nie poznałam samej siebie.Wtedy też wrócił do domu mój ojciec ze swoją partnerką i na mój widok(mimo,że nigdy nie przeklinał w rozmowie ze mną) powiedział tak: WYGLĄDSZ ZAJEBIŚCIE !
Od tamtej pory było mi lżej.Ojciec dmuchał balony a ja w biegu wieszałam je na poręczy przy schodach do domu.
Nie wiem kiedy zleciał cały ten czas......poczułam tylko głód.Zerknęłam na zegarek a to już była 15nasta !!!
Na stole leżały kawałki pieczonego boczku.Ojciec zagryzał je sobie na zmianę z chlebem mówiąc babci,że nie je dziś obiadu ,że to mu wystarczy.
W końcu i ja skusiłam się na kawałek boczku.Odkroiłam możliwie jak najmniejszy kawałek i delikatnie go zjadłam-byle tylko nie zniszczyć makijażu.
I zanim się obejrzałam to w drzwiach witałam wystrojoną mamę,która przywitała się z moim ojcem(są od paru lat po rozwodzie) lubię widzieć ich razem.
Usłyszałam komplementy jak to pięknie wyglądam.Tylko babcia od poprzedniego dnia chodziła nadąsana bo dom sprzedaje i teraz to jest najważniejsze a nie mój ślub..........
Mama krzyczy,że czas się ubierać,pyta czy moja świadkowa może wejść do mojego pokoju i mnie zobaczyć....dociera do mnie,że to już a ja synka jeszcze nie przebrałam...dalej biega w krótkich spodenkach i swojej ulubionej koszulce.....
Sytuację ratuje mama-zabiera Wojtka i mówi,że go przebierze.Dom powoli się przepełnia,słyszę co rusz gości którzy wchodzą do domu i o mnie pytają.Stoje póki co sama ....patrzę w lustro i mówię kuźwa.....przecież dopiero była piąta rano !
Wchodzi mama i świadkowa-pomagają mi się ubrać,potem proszę by jeszcze mi pozwoliły pobyć samej.Znowu jestem sama w pokoju i gapię się w lustro.......obok zdjęcie mojego ukochanego dziadka.....
dziekuję mu za pogodę i błagam żeby był przy mnie do samego końca i gdybym tylko mogła pewnie już bym się zalała łzami.Wsuwam na koniec swoje kolczyki,poprawiam sobie rajstopy,naciągam podwiązkę.Już wiem,że dom jest przepełniony goścmi.Słyszę słowa swojego narzeczonego"dzień dobry,przyjechałem po swoją przyszłą żonę"
Wychodzę z pokoju ....miliard oczu patrzy się na mnie.Wszyscy wyglądają pięknie.Wojtuś ma nawet muchę !
Moja córka ubrana w koronkową,białą sukienkę z wiankiem we włosach-jak aniołek !
Ktoś mnie trąca łokciem aaa to siostra !
Jej chłopak ma minę typu woww ale się odpicowałaś !
Czyli wyglądam lepiej niż myślałam-to pewne-kosmetyczka na medal,do tego umie czesać a suknia tak dopasowana,że za plecami słyszę jak babcia mówi,że nie widać w tej sukni,że jestem taka gruba.
To jej jedyny komplement jaki słyszę na swój temat bo zaraz potem mówi do kogoś,że nie szata zdobi człowieka !
Ciekawe kuźwa co zdobi człowieka w dniu jego wesela jeśli nie suknia i cała ta otoczka.
Adrian wręcza mi bukiet róż-białych i podchądzących pod zieleń.
Jakiś duży mężczyzna mówi,żebym zdjęła folię ozdobną z bukietu...zastanawiam się kim on jest...a tak to kolega ojca Adriana-pan,który nas będzie wieżć do ślubu.
Czemu oni wszyscy się tak na mnie gapią ??
W domu są moi rodzice,partnerka ojca,siostra z chłopakiem,babcia,moje dzieci,kierowca,tata Adriana,jego chrzestna,świadkowie ze swoimi partnerami.................wchodzi kamerzysta.....orkiestra.........to się naprawdę dzieje.tu i teraz !
Kamerzysta zabiera nas do innego pokoju...ustawia nas,wymyśla pozy,scenki.....a oni dalej wszyscy się gapią...pot leci mi po dupie.
Czas na błogosławieństwo.W pokoju,w którym się obudziłam była dopiero piąta rano a ja już klęczę przed swoimi rodzicami z Adrianem.
Potem pan z orkiestry pyta mnie "to co?? gotowi ???? Idziemy?? Młoda mów kiedy będziesz gotowa"
Gotowa ja?? nie!! Nie teraz przecież ! Mamo zapakuj tą torbę do siebie ,tato weż ubranka małego do samochodu,gdzie jest butelka Wojtusia,czy ja mu już nalałam soku??
Wszyscy wyglądaja na rozbawionych,klepią mnie po ramieniu,że wszystko już spakowane i czas już jechać do kościoła.A jednak łezka się zakręciła-tyle emocji naraz.GOTOWA IDZIEMY.
zESPÓŁ PIERWSZY MY Z ADRIANEM ZA ZESPOŁEM. Sasiedzi wyszli przed swoje domy,biją brawo.Wsiadamy do samochodu i zaraz wysiadamy....sąsiady się postarały-kwiaty z ogrodu,brama piękna długa brama :)