Z ŻYCIA GRUBEJ trzydziestoparolatki
waże 85 kg ...schudłam ze 105 kg.Do tej pory sama dieta.Od dziś także siłownia.Co chciałam Wam dziś napisać??? Że trzeba o sobie pamiętać...do tej pory chowałam się za czarnymi ubraniami,wielkimi kapturami...nic sobie nie kupowałam bo po co wychodzić z domu skoro i tak w nic się nie zmieszczę....Takim mysleniem dobiłam do wagi 105 kg a moja natoletnia córka przywykła,że to ona dostaje kasę na ciuszki,wyjścia z koleżankami...mi należała się co najwyżej paczka chipsów...
Dziś powiedziałam dość- ważać ponad 100 kg ciężko zmusić się do ćwiczeń ale skoro schudłam,skoro ktoś mnie wysmiewa że jestem dalej gruba to tak się wkurwiłam,że dziś byłam pierwszą osobą na siłowni.
Godzina intensywnego treningu sprawiła,że pierwszy raz w życiu zrozumiałam czym są endorfiny i co znaczy zostać samemu ze swoimi myslami....Na salę wchodziłam nieco zażenowana bo instruktorzy to młodzi,wysportowani ludzie a ja....może też młoda ale...z takim ciałem....z czym do ludzi...?
Białe getry,koszulka w której do tej pory spałam,niebały kucyk...weszłam niesmiało i ku mojemu zdziwieniu zostałam bardzo mile przyjęta.
Nikt na mnie się krzywo nie patrzył..mimo,że buty w których ćwiczyłam liczą sobie z 5 lat i wyglądają już jak szmata....
Podjęłam decyzję,że chcę czasem wyjść z domu i pobyć ze sobą,swoim ciałem i tymi pięknymi ludźmi...chcę być ich częścią.
I wtedy...do domu wróciła moja córka..nabuzowana jak wstrząśnięta coca cola ...
"Cześć mamo,załadujesz mi telefon? a jutro mogę iść z koleżankami do centrum handlowego?"
W sumie....chciałam sobie kupić buty na siłownię...no i jakieś ubrania....
"To ty na siłownie chodzisz...fajnie..o mnie to już nie pomyślałaś"
No jeszcze czego...od 13 lat znoszę jej fochy 24 na dobę i tylko daj i daj i daj....jak dam to jestem matką ze złota a jak nie dam..to lepiej zejśc jej z drogi....
A ona jeszcze chce ze mna na siłownię chodzić....o nie...tak to nie będzie.MUSZĘ po prostu muszę mieć czas tylko dla siebie bez męża,bez dzieci-godzina,dwie dziennie to naprawdę niewiele.
No to pojechałam po buty i ubrania......i już dla swojej córki nie istnieje
"nie gadam z tobą,jesteś beznadziejna..........." tak wiem....byłam dużo lepsza jak to jej zawsze dawałam kase i nie myślałam o sobie...wtedy byłam matką roku...to nic,że zaniedbaną i nieszczęśliwą..kogo to obchodzi..?