JEGO DEPRASJA,moja bezradność
Jak sobie pomyślę jak było dobrze między nami to tak bardzo tęsknię za tymi czasami.....On szczęsliwy,tulił naszego synka,bawił się z córką,kopali razem piłkę.Ze mną chodził na długie spacery,dużo się śmiał i żartował a teraz.... po śniadaniu idzie spać-zajmuje duży pokój na kilka godzin...z racji,że mamy w nim jedną wesralkę ..ja wtedy nie mam gdzie usiąść i mam do wyboru pokój córki . Po śniadaniu sprzątam-on już leży.zmywam,nastawiam obiad,wstawiam pranie a potem zabieram Wojtka i idę na spacer.Patrzę jak inni ludzie rozmawiają ze sobą,smieją się do siebie i strasznie im tego zazdroszczę...po cichu modlę się żeby pod moją nieobecność nie zrobił sobie żadnej krzywdy...
Po powrocie do domu..on dalej leży i pyta sam siebie rozdrażnionym głosem CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE..CZEMU JA TAKI JESTEM??
Na poczatku z nim rozmawiałam ..tłumaczyłam,że to przejściowe,że go kocham,że damy sobie radę...ze wszystkich naszych rozmów wyjdzie łącznie wiele godzin mojego gadania...które nic nie dało....
Zamykam się w pokoju córki bo Wojtuś idzie spać i Adrian też(znowu)
A mi znowu chce się płakać-czuję się strasznie samotna i to przed samym ślubem....nikt nie pyta jak sobie radzę ze stresem bo przecież ja pomimo braku depresji też go doświadczam.Nikt mnie nie wspiera........za to ja muszę ciągle wspierać Adriana...po całym dniu spędzonym w kuchni lub w pokoju córki...czuję się niechciana,niepotrzebna....przewijam Wojtka,chodze z nim na spacery,bawię się z nim,sprzątam,gotuję a Adrian.....jak nie leży i nie śpi to pyta się co 5 minut co się z nim dzieje-serio rzygam już tym tekstem.Nie mam pojęcia jak mogę mu pomóc-pilnuje by pamiętał o lekach,o wizytach u psychiatry i psychologa ale mam wrażenie,że NIC ale tgo NIC mu nie pomaga....
Zostałam sama sobie z dwójką dzieci.Ola ma 12 lat i większość czasu spędza ze znajomymi na placu zabaw a Wojtuś niedługo skończy 2 latka i chyba tylko dzięki niemu czuję się jeszcze komuś potrzebna....
Kiedy proszę Adriana-wyjdź na rower,albo na plac zabaw(mamy pod samym blokiem) to on mówi,że mu się nie chce............strasznie mu wspułczuję ...ale powoli jest mi też szkoda samej siebie.Nie wiem jak długo to potrwa.....czy przed ślubem albo po ślubie odzyskam swoją dawną miłość....jestem załamana i taka bezsilna :(